Często moi znajomi pytają się jakim cudem moje włosy tak szybko rosną. Szczerze, nie mam zielonego pojęcia... Wydaje mi się, że to głównie kwestia genów. Odkąd pamiętam, moje włosy zawsze szybko rosły, a nie miały ze mną lekko. Ciągłe suszenie, farbowanie, prostowanie nieźle dało im popalić... Myślę jednak, że najważniejsze to po prostu pozwolić im rosnąć, nie obcinać non stop, nie przypalać lokówką czy prostownicą (nawet ja już tego nie robię ;) )i odpowiednio o nie dbać.
Wszystko zaczęło się od momentu, że któregoś dnia znudziły mi się moje długie włosy i po prostu postanowiłam je obciąć... Po tym niezbyt udanym eksperymencie wyglądały właśnie tak... Lubiłam je, ale 'ogarnięcie' tego bałaganu zajmowało mi naprawdę dużo czasu, a do tego non stop używałam prostownicy :/
Po półtora roku były już naprawdę długie, ale znudził mi się ich kolor, więc zaczęłam je rozjaśniać... i to zdecydowanie nie był najlepszy pomysł... ale lubiłam ten kolor :p
Minęły jakieś trzy miesiące i stwierdziłam, że rudy to jednak nie mój kolor i zaczęło mi brakować moich czarnych włosów... Nie zastanawiając się długo odwiedziłam najbliższą drogerię w celu zakupu czegoś do koloryzacji. Jako, że rozjaśnianie bardzo je zniszczyło, użyłam szamponu koloryzującego (plus, że wypłukuje się na naturalny brąz). Od tej pory chucham i dmucham na moje włosy, bo uwielbiam kiedy są dłuuugie :) I wiem jedno- nigdy więcej zabawy we fryzjera :)
E.